Od zera do bohatera – Dobre złego początki #4

Od zera do bohatera – Dobre złego początki #4

Dwie bramki, tyle udało się strzelić faworytom z Ebsfleet w pierwszym meczu. Czyste konto – zachował je bramkarz zespołu Berduna. Trzy punkty, czyli plan minimum wykonany, ale co dalej?

Pierwszy mecz w roli szkoleniowca Kamila Berduna zakończył się zwycięstwem 2:0, po dwóch bramkach Charliego Sheringhama. Trener pochwalił drużynę, jednak nie wszystkim się to spodobało. Kiedy mówił o dobrej dyspozycji obrony zawodnicy chwytali się za głowę. Nie ufali mu. Trener Berdun miał twardy orzech do zgryzienia. Jak zbudować sobie zaufanie tej paczki przyjaciół, skoro nawet po zwycięstwie nie są pozytywnie nastawieni do jego słów?

Postanowił wziąć ich na wspólny niedzielny obiad, dzień po meczu z Concordem. Wszyscy, bez wyjątku, zgromadzili się w małej restauracji w Ebsfleet. Zawodnicy rozmawiali między sobą, panowała dobra atmosfera. Chyba Kamil trafił w dziesiątkę. Obiad dobiegł końca, a na następny dzień trzeba było zacząć przygotowania do kolejnego ligowego starcia. Zawodnicy Ebsfleet pracowali w miejscowych firmach i na treningu spotykali się raz w tygodniu. Trening wypadł w środę, a w sobotę czekał ich kolejny mecz. Jako, że drużyna zbyt często nie trenowała, widać było braki kondycyjne. To chyba najtrudniejsze zadanie stojące przed menadżerem takich drużyn. Berdun musiał opracować plan treningowy, który pozwoli zawodnikom dobrze się przygotować, ale bez współpracy piłkarzy i ich aktywności poza treningowej, nie mógł nawet pomyśleć o dobrze przygotowanym kondycyjnie zespole. Przekazał instrukcję zawodnikom na temat tego ile powinni dziennie biegać i ćwiczyć, żeby w kwestii kondycji, bili na głowę ligowych rywali. Kilku zawodnikom się to nie spodobało, bo przecież pobierali grosze za grę w tej drużynie. Ci bardziej ambitni natomiast od razu szybko się zgodzili i wrócili do treningu.

Havant przyjechało do Ebsfleet na mecz w ramach drugiej kolejki Vanarama Conference South i zespół gości wrócił do domu z trzema oczkami. Widać było, że większość zawodników nie wzięło sobie do serca słów swojego trenera i przez to wyglądali fatalnie na boisku. Byli spóźnieni, po 20 minutach już nie potrafili grać na pełnych obrotach. Przez braki zawodników Ebsfleet, Havant wygrało 3:2. To był początek kłopotów tej ekipy.

Kolejny środowy trening to kubeł zimnej wody wylany przez Berduna na swoją drużynę. Znowu wielkie oburzenie wywołały ambicje szkoleniowca. On chciał szybko wyjść z szóstej ligi natomiast drużyna chciał po prostu dobrze się bawić (niczym Real po porażce 0:4 z Atletico). Większość zawodników dalej nie brało do siebie uwag trenera i to wszystko zapewne będzie trwać jeszcze bardzo długo, dopóki nie zbuduje on sobie u zawodników zaufania. Mimo wszystko piłkarze mieli na tyle motywacji, żeby nie spaść z tej ligi, bo wiedzieli, że wtedy nie będą dostawać takich samych pieniędzy za grę. Daryl McMahon, kapitan drużyny, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Miał na ten moment więcej do gadania niż sam trener, ponieważ był uważany za lidera i był bardzo szanowany. Wszyscy wiedzieli, że mógłby grać dwie ligi wyżej, ale ze względu na swoje przywiązanie do tej drużyny, chciał tutaj coś osiągnąć. Jako jeden z nielicznych wierzył w projekt Berduna. Zorganizował spotkanie, które miało na celu określenie ambicji tego zespołu. Spotkali się na nim wszyscy zawodnicy, oczywiście bez trenera. Daryl strasznie skrytykował część zespołu, „sypiąc” nazwiskami poszczególnych graczy. Po tym spotkaniu miało być lepiej, ale czy było? Po piątkowych spotkaniu czekał ich wyjazd do Whitehawk w sobotę i walka na stadionie rywali. Jak to się potoczyło?

W następnym wpisie dowiemy się czy spotkanie zorganizowane przez Daryla dało pozytywny efekt. Dowiemy się też, czy pozycja Berduna w roli szkoleniowca nie jest zagrożona.

Jakub „Duster” Karpisz

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości